Shiart-artystycznie
Obejrza³em jeszcze raz na spokojnie ten film po komentarzach w odpolitycznionych mediach i w tych zaprzyja¿nionych ,jako komentarz wklejam artyku³ RAZ-a:
"
W katyñskiej mgle
Pi±tek, 7 stycznia (11:02)
¦ledztwo w sprawie katastrofy smoleñskiej nie jest potrzebne. Kto chce znaæ s³uszne wyja¶nienie, ten i tak od pierwszej minuty wie, jaka by³a przyczyna katastrofy. Kto chcia³by poznaæ jakie¶ inne, szkodzi rz±dowi, dla którego nie ma alternatywy oraz pojednaniu z Rosj±, dla którego te¿ nie ma alternatywy, wiêc trzeba mu zamkn±æ gêbê, opluæ, wykpiæ i zdyskredytowaæ robi±c jako wariata, a nie dawaæ do rêki argumenty."
W audycji Moniki Olejnik „Siódmy dzieñ tygodnia” (dziwna nazwa, wszak niedziela to pierwszy dzieñ tygodnia) pad³y dzi¶ s³owa, które powinni¶my dobrze zapamiêtaæ. Wypowiedzia³ je przysz³y doradca prezydenta prof. Tomasz Na³êcz, odnosz±c siê do dyskusji wokó³ pytania, kto by³ pomys³odawc± organizacji dwóch uroczysto¶ci w Katyniu:
„To, ¿e premier Rosji, z tak± a nie inn± przesz³o¶ci±, przypomnijmy, z resortu, który przecie¿ robi³ Katyñ, pojawi siê z polskim premierem na grobach katyñskich i powie to co powiedzia³, powinno byæ rzecz± tak nies³ychanie wa¿n± i tak cenn±, ¿e powinni¶my na o³tarzu tej sprawy z³o¿yæ ka¿d± ofiarê. I nie udawajcie panowie z PiS-u, ¿e nie wiecie, ¿e prezydent Putin nie pojawi³by siê z prezydentem Kaczyñskim. Co wy uwa¿acie, ¿e przyjecha³by premier Putin z prezydentem Kaczyñskim i powiedzia³ to, co powiedzia³?”
Mówi±c „z³o¿yæ ofiarê” Na³êcz mia³ zapewne na my¶li zgodê na nieobecno¶æ prezydenta Kaczyñskiego w Katyniu. Te s³owa brzmi± dzi¶ jednak, po Smoleñsku, tak strasznie, ¿e nie powinny nigdy pa¶æ. Bo okaza³o siê, ¿e rzeczywi¶cie z³o¿yli¶my ofiarê z ¿ycia 96 osób, w tym pary prezydenckiej."-audycja z pocz±tku pa¿dziernika 2010
Pan prezydent Komorowski, jeden z tych, którzy od pierwszej chwili wiedz±, orzek³ wszak autorytatywnie - samolot spad³, bo próbowa³ l±dowaæ. Gdyby nie próbowa³ l±dowaæ, to by nie spad³, wiêc "prawda jest najbole¶niej prosta". Mówi±c Barañczakiem: "Taka jest prawda (najbole¶niejsza), nieprawda, i innej prawdy nie ma".
Szkoda czasu traciæ na udowadnianie, ¿e prawda o Bronis³awie Komorowskim jest równie¿ "najbole¶niej prosta". Jest on po prostu... Gryzê siê w jêzyk przez szacunek dla urzêdu, i szukam pokrêtnych peryfraz tam, gdzie s³owo proste narzuca siê w sposób oczywisty. Jest on po prostu, tak to ujmijmy, umys³owo¶ci± nader miern±, dalece nie spe³niaj±c± wymogów nie tylko urzêdu prezydenckiego, ale tak¿e wcze¶niej przez niego sprawowanych - marsza³ka Sejmu czy nawet wiceministra Obrony Narodowej; kariera, jak± cz³owiek o takich horyzontach zrobi³ w III RP, sama w sobie pokazuje "najbole¶niejsz± prawdê" o pañstwie, w którym ¿yjemy.
czytaj dalej
¯eby przekonaæ siê, ¿e to, o czym w sposób mo¿liwie naj³agodniejszy tu piszê, jest prawd± - "najbole¶niej prost±" - wystarczy pos³u¿yæ siê poczciwym internetem. Osobi¶cie polecam lekturê wyst±pienia pana prezydenta w amerykañskiej siedzibie George Marshall Fund, czyli, rzec mo¿na, u s³awnego Rona Asmusa. Ten stek porywaj±cych i b³yskotliwych dygresji wyg³aszanych, najwyra¼niej "z g³owy" przed amerykañskimi ekspertami od polityki wschodniej, okraszony wyrazami troski, czy t³umaczka ma do¶æ kwalifikacji by oddaæ prezentowane przemy¶lenia w ca³ej ich g³êbi, wystarcza - nawet gdyby nie by³o wielu innych dowodów - by zdiagnozowaæ pana Komorowskiego jako w sam raz jowialnego wodzireja imprezy integracyjnej w jakiej¶ le¶niczówce, mo¿liwie odleg³ej od stolicy.
Publiczne wyst±pienia mieszcz± siê jak najbardziej w jego intelektualnych mo¿liwo¶ciach, ale tylko takie, które nie trwaj± d³u¿ej ni¿ dwie minuty i koñcz± siê wezwaniem w rodzaju "zdrowie gospodyni!".
Dla tej rangi umys³ów logika "gdyby nie próbowali l±dowaæ, katastrofy by nie by³o" jest logik± zupe³nie wystarczaj±c± i nieodpart±. Zgodnie z ni± mo¿na by zreszt± znale¼æ prawdê jeszcze bardziej najbole¶niej prost± - ten samolot nie spad³by, gdyby nie wystartowa³. Nie jest to z mojej strony tylko figura retoryczna. Ka¿dy ekspert potwierdzi, ¿e gdyby u¿ycie rz±dowych samolotów podlega³o elementarnym rygorom lotnictwa cywilnego, mowy by nie mog³o byæ o starcie któregokolwiek z nich ju¿ od wielu lat.
Miêdzy innymi dlatego w³a¶nie w III RP jednostk± odpowiedzialn± za te loty uczyniono pu³k specjalny lotnictwa wojskowego. I prezydencki tupolew by³ formalnie maszyn± wojskow±. Po czym, decyzj± Donalda Tuska, który dzi¶ nie jest w stanie powiedzieæ, kto mu j± podpowiedzia³, zosta³ w kilka godzin po katastrofie uczyniony, z moc± wsteczn±, maszyn± cywiln±, aby podpadaæ pod konwencjê chicagowsk±, na mocy której Rosjanie zagwarantowali nam tê sam± rzetelno¶æ ¶ledztwa, jak w wypadku zatoniêcia "Kurska". Dopiero po miesi±cach pan premier ockn±³ siê i tzw. strona polska próbuje rozpaczliwie wynegocjowaæ uznanie, ¿e utracony samolot tu¿ przed upadkiem by³ jednak maszyn± wojskow±.
Jaka to ró¿nica? Zasadnicza. W lotnictwie cywilnym ostateczn± decyzjê o l±dowaniu podejmuje pilot. W locie wojskowym - wie¿a kontrolna.
Inna sprawa, ¿e gdyby by³ to lot cywilny, to w takim razie pilot, podejmuj±cy decyzjê o l±dowaniu, musia³by mieæ pe³n± wiedzê, gdzie jest, na jakiej ¶cie¿ce etc. - i tê wiedzê zobowi±zana mu by³a daæ, zgodnie z obowi±zuj±cymi, wy¶rubowanymi normami lotnictwa cywilnego, wie¿a kontrolna. Ale, jak wiemy, zapisów z wie¿y nie ma, bo "siê ta¶ma zaciê³a", zeznania kontrolerów siê po paru miesi±cach oficjalnie zmieni³y, kto oprócz nich by³ na wie¿y, i z kim konsultowali decyzje telefonicznie, te¿ nie wiadomo i nie bêdzie wiadomo, a na dodatek wci±¿ niemo¿liwe do otrzymania okazuj± siê podstawowe informacje na temat lotniska, nawet takie, jak ksi±¿ka obowi±zuj±cych na nim procedur, nie poprawiane po fakcie zapisy meteorologiczne czy plan uk³adu radiolatarni.
Skoro wszystko jest tak "najbole¶niej proste", to po co tyle ¶ciemniania? Zapewne, gdyby pilot nie próbowa³ wyl±dowaæ, to by siê nie rozbi³, tak jak, mo¿na rzecz z t± sam± kategoryczno¶ci±, nie by³oby pogromów i ostatecznie holocaustu, gdyby ¯ydzi nie rozle¼li siê byli z Bliskiego Wschodu po ca³ej Europie. Istota problemu jednak w tym, ¿e pilot, próbowa³ l±dowaæ w przekonaniu, ¿e jest w osi pasa i innym zupe³nie miejscu, ni¿ by³ w rzeczywisto¶ci, najprawdopodobniej upewniany co do tego namiarami nieprawid³owo ustawionej radiolatarni i co najmniej nie wyprowadzany z b³êdu przez kontrolera, który, teoretycznie, ¶ledzi³ jego pozycjê na radarach (tych, co to siê im ta¶ma zaciê³a) i który, teoretycznie, maj±c w tej kwestii g³os rozstrzygaj±cy, da³ mu zgodê na to l±dowanie.
Mieæ w tej sytuacji pretensje do pilota, ¿e "uleg³ presji" (choæ, jak przyzna³ pan Klich, dowodów na istnienie jakiejkolwiek opresji wci±¿ nie ma) i schodzi³ jak po sznurku na katyñskie sosny, to jak mieæ pretensje do kierowcy ze starego sowieckiego kawa³u o zawaleniu siê oddanego na rocznicê oktiabrskiej rewolucji wiaduktu: "widzi, durak, przed sob± most, i jedzie!".
To wszystko oczywi¶cie zbyt skomplikowane dla umys³u pana prezydenta i jego zwolenników. Nie by³oby katastrofy, gdyby nie l±dowa³. Nie l±dowa³by, gdyby nie wystartowa³. Nie wystartowa³by, gdyby Kaczyñski nie pcha³ siê do Katynia, chocia¿ mu przecie¿ jasno dawano do zrozumienia, ¿e ani Tusk, ani Putin go tam nie potrzebuj±. I wyja¶nienie katastrofy staje siê równie oczywiste, jak robienie bigosu.
Oczywi¶cie, rzecz g³upi± mo¿na powiedzieæ g³upio, a mo¿na jeszcze g³upiej. Mo¿na te¿ powiedzieæ j± w sposób obna¿aj±cy nie tylko g³upotê mówi±cego, ale te¿ jego nikczemno¶æ i zacietrzewienie. S³owa prezydenta Komorowskiego by³y s³owami stosunkowo wywa¿onymi, ale stanowi³y swoist± emanacjê udeckiego ¶rodowiska, które uczyni³ on swoim intelektualnym zapleczem. ¦rodowiska, które ma tak¿e pomniejszych heroldów, zupe³nie nie próbuj±cych, czy z racji swych mo¿liwo¶ci umys³owych niezdolnych ukryæ, jacy naprawdê s±.
Wydaje mi siê, ¿e modelowym wrêcz przyk³adem mentalno¶ci tego ¶rodowiska jest wypowied¼ Haliny Flis-Kuczyñskiej zamieszczona przez "Gazetê Wyborcz±": "Pora skoñczyæ z ¿a³ob±, wieñcami, pochodami i wo³aniem o uczczenie. Dobrze by by³o, gdyby zosta³o jasno powiedziane, jak to pycha prezydenta Lecha Kaczyñskiego i jego dra¿liwo¶æ na punkcie swojego znaczenia doprowadzi³y do sytuacji, w której nie ¶mia³ mu siê sprzeciwiæ pilot samolotu i ba³ siê zabroniæ l±dowania rosyjski operator na lotnisku. Ta katastrofa by³a zawiniona przez klimat wytworzony przez nie¿yj±cego prezydenta i... nie mo¿na daæ siê w nieskoñczono¶æ terroryzowaæ bratu zmar³ego."
Pro¶ciej, ja¶niej i g³upiej ju¿ nie mo¿na.
W kioskach chyba mo¿na jeszcze dostaæ "Gazetê Polsk±" z filmem "Mg³a" (na Centralnym ju¿ wczoraj jej nie by³o, ale je¶li w innych punktach jeszcze jest - szczerze zachêcam do nabycia i obejrzenia). Nie jest to film "¶ledczy", po¶wiêcony analizie przebiegu l±dowania, badaniu ¶ladów; ¿adnych komputerowych rekonstrukcji ani wykresów, obja¶nieñ ekspertów etc. Jest to ? tylko i a¿ - przejmuj±ca relacja ludzi, którzy tam byli, co widzieli, co s³yszeli i co pamiêtaj±. Nawet to wystarczy, by dostrzec ogrom propagandowej pod³o¶ci, z jak± jeste¶my w sprawie tej tragedii ok³amywani w imiê interesów jedynie s³usznej w³adzy.
¦lady zaorane, ta¶my "siê zaciê³y", orygina³ów rejestratorów nie ma, a na kopiach zapis "zaszumiony", wrak i inne dowody zniszczone, zeznania oficjalnie podmienione... Teraz siê mog± Polaczki b³±kaæ w katyñskiej mgle do wiadomego skonania, tym bardziej, ¿e w tê mg³ê, w której po omacku szukaj± odpowiedzi, wpuszczono jeszcze mrowie krzykliwych durniów i zwyk³ych ³ajdaków, chorych z nienawi¶ci do tych, których nazywaj± "prawdziwymi Polakami" ? w g³êbokim przekonaniu, ¿e to obelga.
Rafa³ A. Ziemkiewicz"
Jakie to arcybole¶nie smutne lecz prawdziwe.
zanotowane.pldoc.pisz.plpdf.pisz.plsliwowica.opx.pl