Kosmopolityzm. Czy potrzebne jest "polaczkowanie"? 

Shiart-artystycznie

Witam.

Wersja wideo niniejszej publikacji dostêpna jest pod adresem:
https://www.youtube.com/watch?v=koimQ0OONw8

Przepraszam za niewyra¼n± mowê, zw³aszcza na pocz±tku - stara³em siê ograniczyæ d³ugo¶æ.

Niniejszy artyku³ jest niepoprawny politycznie i obyczajowo, wiêc proszê „zapi±æ pasy”.

Podzielê tekst na cztery dzia³y:

I. Wstêp do tematu i ogólna definicja.
II. Co trzeba zmieniaæ?
III. Dlaczego to jest potrzebne?
IV. Dlaczego to jest mo¿liwe?

I. Wstêp do tematu i ogólna definicja.

Jak kojarz± wszyscy ci, którzy kiedykolwiek odwiedzali moj± stronê, od klasycznego, konserwatywnego libera³a i statystycznego katolika odró¿nia mnie jedna, wa¿na cecha – mam pogl±dy kosmopolitañskie. Wynika z tego w sposób oczywisty, ¿e nie mam pogl±dów nacjonalistycznych ani patriotycznych. Co wiêcej, jest dla mnie wielk± tajemnic±, co m³odych ludzi, którzy w wielu innych sprawach rozumuj± arcy logicznie, w tym przypadku trzyma przy pogl±dach patriotyczno-nacjonalistycznych. Nikt, nigdy nie da³ mi ¿adnego sensownego argumentu na patriotyzm. Wszyscy jeste¶my lud¼mi, wiêc zapewne istnieje jaki¶ wspólny mianownik pomiêdzy moim rozumowaniem, a jakiego¶ nacjonalisty. Niniejszy tekst bêdzie prób± znalezienia takich nici porozumienia. Nie uwa¿am bowiem, aby powy¿szy pogl±d wyklucza³ mnie z grona szeroko pojêtej prawicy, a nawet konserwatyzmu. Nie negujê przecie¿ ¿adnych prawicowych idei: stosunku do gospodarki, stosunku do sposobu sprawowania w³adzy, ³adu spo³ecznego, itd. Zwyczajnie nie pojmujê zbiorowej psychozy na punkcie obecnych podzia³ów i g³ównie o tym bêdzie ten tekst. Nie bêdê siê rzecz jasna zajmowa³ postawami skrajnymi, wiêc do analizy w³±czê tylko dwa stanowiska – kosmopolityczne, które neguje patriotyzm u jego podstaw, oraz internacjonalistyczne, które go nie neguje, ale optuje za wspó³prac± krajów/narodów.

Zanim doprecyzujê, czym charakteryzuje siê moja interpretacja kosmopolityzmu, chcia³bym zaznaczyæ, ¿e aby móc zrozumieæ ten pogl±d, trzeba odrzuciæ aprioryczne za³o¿enie, ¿e jest siê jakim¶ mitycznym „polakiem”, bo by³oby to równie sensowne, jak t³umaczenie atei¶cie moralno¶ci lub celu ¿ycia. Je¶li bêdziemy braæ „czucie siê” jako fundament, to daleko nie zajdziemy. Czucie jest bowiem w 100% zale¿ne od ideologii, jak± siê nas karmi. Ludzie potrafili w historii i nadal, w tera¼niejszo¶ci potrafi± czuæ siê i uto¿samiaæ, jako np. rasa „aryjska”, jako skrajni katolicy, jako skrajni muzu³manie, jako ¿o³nierze kamikadze w imiê boskiego cesarza, jako „proletariat” w komunizmie, jako „tolerancyjni” hedoni¶ci-materiali¶ci, itd. Na tej samej zasadzie czujemy siê „polakami”, „niemcami”, itd. To tylko skutki procesów socjologicznych razem z rozwojem techniki i up³ywem czasu. Mo¿emy te¿ czuæ siê ciep³o w zimê bez butów, jak jeste¶my pijani (nie znam tego z autopsji), efekt zawsze bêdzie taki sam – opieranie filozofii na „czuciach” prowadzi do upadku.

Popatrzmy na rzeczywisto¶æ i we¼my pierwszy lepszy przyk³ad: Fakt 1: Rzeszów z jakich¶ tam przyczyn le¿y dzi¶ na terenie kraju nazywanego „Polska”. Fakt 2: Lwów z jakich¶ tam przyczyn le¿y dzi¶ na terenie kraju, nazywanego „Ukraina”. W zwi±zku z tym, ludzie z tych dwóch miast maj± ekstremalnie trudne warunki do porozumiewania siê, przemieszczania, czy np. zamiany miejsca zamieszkania. Oba fakty oceniam na wynikaj±ce z negatywnych przyczyn i przymuszaj±ce do pewnych ograniczeñ, a wiêc sytuacja jest bezsensowna. Id¼my dalej: Fakt 3: Szczecin z jakich¶ tam przyczyn le¿y dzi¶ na terenie kraju nazywanego „Polska”, tak jak Rzeszów. Wynika z tego, ¿e mieszkañcy Rzeszowa i Szczecina nie maj± poza odleg³o¶ci± ¿adnych z wymienionych problemów, które dotycz± mieszkañców Lwowa i Rzeszowa. Czemu o tym piszê? Bo z Rzeszowa do Lwowa jest 165km, a z Rzeszowa do Szczecina jest 800km. Tym wydawa³oby siê infantylnym przyk³adem, chcia³em uzmys³owiæ, ¿e kraj jako jednostka jest patologi±, bo jest niedopasowany do istoty cz³owieka i panuj±cych realiów. Podzia³y krajowo-narodowe nie maj± nic wspólnego z rzeczywisto¶ci±, bo zwyczajnie generuj± sztucznie wielkie skupiska w miarê jednolitych kulturowo ludzi, a podzia³y, które ja proponujê, daj± najwiêcej indywidualizacji w tych sferach, gdzie jest ona potrzebna, oraz najwiêcej makro zarz±dzania tam, gdzie ono jest najlepsze.

Podstawowym za³o¿eniem mojej interpretacji kosmopolityzmu jest to, ¿e wszystkie ró¿nice pomiêdzy lud¼mi wynikaj± z okre¶lonych czynników, wiêc nie ma ludzi fundamentalnie gorszych ani lepszych, z takimi cechami, czy z owakimi. To wszystko s± skutki najczê¶ciej zupe³nie nieobiektywnych i bli¿ej nie wyt³umaczalnych dzia³añ w±skiej grupy decydentów. Trzeba sobie uzmys³owiæ, ¿e jakby w odpowiednim miejscu i czasie, ¿y³ odpowiedni „sobowtór” Hitlera pod wzglêdem zdolno¶ci, to ludzie w dowolnym kraju, zrobiliby dok³adnie to samo, co ludzie w kraju pt. Niemcy – oczywi¶cie przy za³o¿eniach ceteris paribus. Ani tam nie ma nadludzi, ani tu, ani nigdzie indziej. Ludzie bêd± mordowaæ siê wzajemnie, jak narzucimy im ideologiê, która na to pozwala. Alianci nie byli zbiorem ¿adnych „lepszych” ludzi ni¿ agresorzy w II W¦. Po prostu przypadki historyczne tak sprawi³y, ¿e w jednych miejscach trafili siê lepsi ludzie na czo³owych pozycjach politycznych, a w innych gorsi, no i tyle. Wynika z tego, ¿e potrzebna jest racjonalizacja podzia³ów terytorialnych i relacji miêdzyludzkich. Zasada jest taka, ¿e im szersza wspó³praca, dbanie o bezpieczeñstwo, planowanie oraz wolno¶æ poruszania siê, porozumiewania, pracy i mieszkania, tym lepiej. Kultury za¶ powinny byæ im mniejsze, tym lepsze i w swoich sprawach nale¿y daæ im autonomiê, która nie godzi w szerszy ³ad.

Nie dbajmy o dobre warto¶ci spo³eczne tylko w swoim kraju, bo nie jest on niczym wyj±tkowym. Wiele osób tak robi, zw³aszcza w¶ród polityków prawicowych. Ci sami ludzie, którzy deklaruj± pogl±dy Katolickie, jak przychodzi co, do czego, kultywuj± makro hedonizm i znieczulicê wobec innych ludzi na ¶wiecie. Chocia¿ rozumiem, ¿e starsze osoby po ró¿nych przej¶ciach nie s± w stanie sobie u¶wiadomiæ pewnych rzeczy i ¿yj± histori±, to tak nale¿y to niestety okre¶liæ. Jak uwa¿amy jakie¶ warto¶ci czy rozwi±zania za prawid³owe, to nale¿y promowaæ je jak najszerzej. Wspó³praca i zjednoczenie nie oznacza sztucznej jedno¶ci. To teraz jest sztuczna jedno¶æ, gdzie mamy utworzone wielkie, nienaturalnie jednolite spo³eczeñstwa. Podawa³em przyk³ad z Rzeszowem, Lwowem i Szczecinem, ale przecie¿ s± bardziej wyraziste przyk³ady bezsensowno¶ci krajów. Nie przeszkadza nikomu, ¿e góral wysokogórski ma t± sam± to¿samo¶æ kulturow± z rybakiem nadmorskim, bo tak go kraj utorowa³. Przeszkadza ju¿ zjednoczenie i wspó³praca, je¶li mieszkañcy Zgorzelca i Görlitz (jedno miasto, przedzielone granic±) mówiliby jednym jêzykiem, czuli jedno¶æ pochodzenia, mikrokultury, itd. Nie udawajmy, ¿e wy¶miewamy dobre warto¶ci, bo nie robimy tego, dok±d magiczna bariera kraju nie zostanie przekroczona.

Mo¿na oczywi¶cie narzekaæ na ten pomys³, bo kraje maj± ró¿ne gospodarki, interesy, itd. Ró¿ne województwa te¿ maj± ró¿ne interesy, ró¿ne gminy maj± ró¿ne interesy, itd. Tu wystêpuje ten sam problem, co wy¿ej, czyli widzimy rozwi±zania i idee, dok±d nie zablokuje wszystkiego „magiczna” granica kraju. Tu nagle jest „stop” i niby nie mo¿na pogodziæ interesów. Nie prawda. To tylko z³udzenie starodawnego my¶lenia. Ujednolicony kapitalizm mo¿na wprowadziæ na dowolnie du¿ym obszarze. Ca³y problem polega na strasznie sztucznych i g³êbokich podzia³ach w Europie, powoduj±cych wielkie antagonizmy.

U¿ywam terminu „sztuczne” do okre¶lania podzia³ów krajowo/narodowych. Dlaczego? Gdy¿ o ile uwa¿anie siê za: górala, rybaka, warszawiaka, katolika, cz³owieka, itd., ma sens, bo odwo³uje siê do realnie istniej±cych bytów: styl ¿ycia w okre¶lonym terenie, zawód, miejsce zamieszkania, pogl±dy, przynale¿no¶æ biologiczna, itd., o tyle uwa¿anie siê za „polaka”, nie bardzo ró¿ni siê logicznie od Hitlerowskiej rasy „aryjskiej”. Jedynym spoiwem dla ludzi na tak wielkim terenie jest tylko i wy³±cznie subiektywizm historyczny. Uwa¿anie siê za „polaka” oznacza, i¿ twierdzimy, ¿e w jaki¶ „magiczny” sposób, z chaotycznie podbitych i przez lata utrzymywanych zbrojnie, polonizowanych ziem, nagle „wyklu³” siê cudownie funkcjonuj±cy i jednolity naród. Bzdura. Zwyczajne procesy socjologiczne wynikaj±ce z up³ywaj±cego czasu, plus rozwój kulturoznawstwa, ¶rodków przekazu i transportu, a potem tak¿e szybki rozwój technologiczny sprawi³ to, co jest.

Dok±d bêd± kraje w znanej nam dzi¶ formie, równie¿ bêd± znamienne dla takich podzia³ów, bezsensowne problemy. Wszelkie ¶mieszne przepychanki wynikaj± z tego, ¿e du¿a mo¿no¶æ jest skupiona w rêkach niewielkiej grupy ludzi, która to grupa kieruje ogromn± ilo¶ci± zindoktrynowanych do bycia „niemcami”, „polakami”, itd. Potrzeba nam wspieraæ chêæ autonomii mo¿liwie ma³ych jednostek, a likwidowaæ ze ¶wiadomo¶ci te wielkie, sztuczne. Logiczn± przyczyn± do podzia³ów s± ró¿nice logistyczne (jako¶æ po³o¿enia), geograficzne, geologiczne, itd. Podzia³y te nie powinny jednak polegaæ na ca³kowitej autonomiczno¶ci, ale na wspó³pracy. Idea Unii Europejskiej w tej sprawie jest lepsza ni¿ kraje, ale nie do¶æ dynamicznie dzia³a w intencji likwidowania antagonizmów i sztucznych podzia³ów, a w wielu innych kwestiach, dzia³a karygodnie, np. gospodarka, profil moralny, itd.

Wymieni³em ju¿ podstawowe za³o¿enia mojego kosmopolityzmu i powody dla nich. Jak widaæ, ró¿ni siê on wyra¼nie od wszelkich tendencji internacjonalistycznych znanych ludzko¶ci, jak np. UE i ZSRR. Uwa¿am, ¿e podstawowym zadaniem jest praca u podstaw przy dewaloryzacji obecnych, zatwardzia³ych podzia³ów. Skoro mam ju¿ za sob± zdefiniowanie i opis mojej interpretacji kosmopolityzmu, to czas zaznaczyæ, czym on nie jest.

Po pierwsze, nie uwa¿am, jakoby twierdzenie „moj± ojczyzn± jest ¶wiat” mia³o cokolwiek zmieniaæ. Nie chodzi o to, aby operowaæ skal± wielko¶ci „ojczyzny”, tylko aby zmieniaæ punkt widzenia na racjonalizacjê. Kolejne, z czym kosmopolityzm mo¿e siê kojarzyæ to laicyzm moralny. Ja jestem zwolennikiem ideologii Katolickiej i tak± te¿ promujê dowolnemu cz³owiekowi w dowolnym miejscu na ziemi, je¶li tylko mam okazjê. Nie widzê te¿ powodu niszczenia kultur, jako takich, zakazywania mowy w jakim¶ jêzyku, burzenia pomników, itd. Je¿eli oczywi¶cie jaki¶ element danej kultury jest ewidentnie negatywny i szkodliwy nale¿y uczyniæ wyj±tek (tak jak np. nie wolno g³osiæ faszyzmu), na podobnej zasadzie, jak przy eksponowaniu wolno¶ci ogranicza nas np. wolno¶æ innych ludzi. Patriotyzm niszczy nie tylko naturalne relacje miêdzyludzkie (np. na granicach), ale i kultury wewn±trz, narzucaj±c wszystkim swoj± sztuczn± jedno¶æ. Kosmopolityzm w moim rozumieniu nie mo¿e zawieraæ ¿adnych elementów inwazyjnych. Te trzy wytyczne powinny daæ pewien obraz tego, jakiego kosmopolityzmu nie reprezentujê.

Na koniec tego dzia³u, dodam jeszcze kilka zdañ na temat terminu „kraj”, bo jest spory ba³agan w nazewnictwie. Andora jest krajem, Rosja jest krajem, a jednocze¶nie niektóre jednostki podleg³e Rosji te¿ s± krajami, jak równie¿ Zjednoczone Emiraty Arabskie, czyli unia siedmiu jednostek z w³adz± absolutn±, te¿ s± tak nazywane. Ja krytykujê kraje w konwencji wielowiekowo utartych, subiektywnie odseparowanych przypadkami historycznymi skupisk ludno¶ci, gdzie wystêpuj± wyra¼ne antagonizmy w relacjach, a spo³eczeñstwo jest nienaturalnie ujednolicone. Najwiêcej tego typu przypadków jest w Europie. W zwi±zku z powy¿szym, nazwa „kraj” jest moim zdaniem zepsuta i obiektywne podzia³y nale¿a³oby nazywaæ inaczej.

II. Co trzeba zmieniæ?
¯eby nie wchodziæ w przesadne odchodzenie w dalekosiê¿ne idee, wypiszê tutaj, co powinno zmieniaæ siê, aby i¶æ w stronê kosmopolityzmu.

1. Powinno siê d±¿yæ do wprowadzenia wspólnego, dodatkowego jêzyka, np. angielskiego.

Nie jestem zwolennikiem pañstwowego, publicznego szkolnictwa, wiêc i w tym wzglêdzie nic takiego nie proponujê. Owe wprowadzenie musia³oby odbyæ siê tanim kosztem oraz bezinwazyjnie. Najlepszym rozwi±zaniem w mojej opinii by³oby wprowadzenie dwujêzycznych nazw produktów, us³ug, itp. Koszt znikomy, bo firmy i tak umieszczaj± t³umaczenia w ró¿nych jêzykach, a teraz robi³yby to tylko w dwóch, ale za to równomiernie, aby oba wchodzi³y w pamiêæ. Umieszczanie w tv i radiu informacji „(…) skonsultuj siê z lekarzem lub farmaceut± (…)” jest trudniejsze do wprowadzenia, ni¿ to, co ja opisa³em, a jako¶ nawet z tej rangi wymogami nie ma problemu. Nie chodzi przecie¿ o to, aby ludzie byli wielkimi znawcami tego dodatkowego jêzyka. Wystarczy, aby znali go na poziomie swobodnym i komunikatywnym, a do takiego poziomu najlepiej prowadzi obycie z jêzykiem na co dzieñ.

2. Nale¿y znie¶æ wszelkie kontrole i podatki graniczne, oraz wprowadziæ jedn± walutê.

Oczywi¶cie najlepiej, jakby masowo, za ustaleniami ogólnymi na ca³ym ¶wiecie upad³y granice krajów i zniknê³y ich konsekwencje, ale póki co, to utopia. Rzecz jasna jakie¶ granice zawsze bêd± i nic w samym tym z³ego nie ma. Mamy granice miast, gmin, województw, itp. Te granice s± w porz±dku. Nie podoba mi siê forma i skala granic krajowych. Granica powinna powodowaæ minimum trudno¶ci do przekroczenia, tak aby ludzie zupe³nie swobodnie mogli je przemierzaæ, niemal niezauwa¿enie. Gdy bêdzie inaczej, granica w dalszym ci±gu bêdzie przyczyn± do izolowania siê i nie¶wiadomo¶ci. Ró¿ne waluty, nieraz skrajnie odmienne, te¿ s± pewn± barier± w podró¿owaniu i sztucznie zniechêcaj± do zmiany miejsca. Co równie wa¿ne, powoduj± zamêt w g³owie statystycznego cz³owieka i mog± byæ przyczyn± do przekrêtów.

3. Nale¿y znie¶æ jakiekolwiek utrudnienia przy osiedleniu siê w dowolnym miejscu na ¶wiecie.

Ten postulat po czê¶ci zapewnia Unia Europejska na swoim terytorium. Problem jest jednak taki, ¿e ten postulat ma za zadanie przede wszystkim likwidowaæ regiony „panów” i regiony „s³ugusów”. Wymiana, komunikacja i zrozumienie przydaje siê zawsze, jednak likwidowanie antagonizmów wewn±trz Europy nie jest wystarczaj±cym krokiem. Dla zoptymalizowania gospodarki potrzebne jest obiektywne rozporz±dzanie dobrami naturalnymi. ¦wiat dwóch czy trzech prêdko¶ci z czasem doprowadzi do konfliktu na niespotykan± skalê, a to jeden z g³ównych powodów, dlaczego nale¿y mo¿liwie jak najszybciej dzia³aæ na rzecz obiektywizacji podzia³ów ¶wiatowych. Mitem jest, jakoby ludy z miejsc, gdzie cywilizacja nie jest tak rozwiniêta, jak w Europie czy Ameryce, mog³y mieæ problem ze zrozumieniem rzeczywisto¶ci. Faktem jest natomiast, ¿e przy dzisiejszym poziomie skomplikowania funkcjonowania ¶wiata, musi on jak najszybciej i¶æ jedn± prêdko¶ci±, a ludzie musz± mieæ mo¿liwo¶æ zmiany miejsce swojego zamieszkania, bo w innym wypadku bêd± tworzy³y siê masowe obozy pracy, co jest zarówno niemoralne, jak i niebezpieczne dla ¿ycia na ca³ej planecie.

4. Trzeba wykluczyæ z jêzyka u¿ywanego i oficjalnego zwroty, które wzmacniaj± subiektywizm pochodzenia.

Warto odnotowaæ, ¿e inn± ilo¶æ subiektywnych stereotypów niesie twierdzenie „niemiec”, a inn± „pomorzanin”. Kiedy odnosimy siê do mitycznych tworów, to nic dziwnego, ¿e informacja równie¿ jest mityczna. To jednak nie wszystko, bo poza utart± form± okre¶lania innych ludzi, równie¿ mniej lub bardziej ¶wiadome dzia³ania na rzecz promowania subiektywizmu pochodzenia maj± miejsce. Jednym z najbardziej wyrazistych przyk³adów na wywy¿szanie siê na poziomie kraju/narodu s± nieobiektywne i stronnicze komentarze sportowe. Pomijam niewspieranie przeze mnie sportu finansowanego z podatków, jako bezsensownego dzia³ania, bo nawet w prywatnych inicjatywach jest to nagminne. Kolejna kwestia to nieobiektywna ocena ludzi i dzia³añ z przesz³o¶ci. Tutaj równie¿ wielokrotnie podzia³y krajowo/narodowe odcisnê³y swoje piêtno. Musimy nauczyæ siebie i innych podkre¶laæ realnie istniej±ce byty, takie jak krainy geograficzne czy miasta, na rzecz marginalizacji sztucznych tworów, jakimi s± kraje, bo te nios± za sob± niechciane stereotypy.

5. Wa¿nym jest wspieranie autonomiczno¶ci mo¿liwie jak najmniejszych jednostek.

Jednostki takie s± w stanie realnie legitymowaæ siê unikatow± kultur±, wynikaj±c± z osobliwego po³±czenia ró¿nych obiektywnych cech, np. krainy geograficznej, z³ó¿ naturalnych, strategicznego po³o¿enia, itp. Co wiêcej, tak¿e relacje zarz±d-lud bêd± w nich mo¿liwie jak najbardziej osobiste. Obserwuj±c rzeczywisto¶æ mogê powiedzieæ, ¿e realne, obiektywne kultury maj± liczebno¶æ zazwyczaj do 500 tysiêcy przedstawicieli. W Europie, jedyne przyzwoicie zarz±dzane miejsca, takie jak np. Liechtenstein, maj± o wiele mniej mieszkañców, jednak szacujê, ¿e przy innych okoliczno¶ciach utrzymywanych na poziomie obiektywnym i poprawnym, mo¿na zachowaæ maksymaln± jako¶æ i sens zarz±dzania do oko³o 500 tys. mieszkañców.

Podsumowuj±c, chcia³bym wyraziæ nadziejê, i¿ na tym etapie ka¿dy racjonalnie my¶l±cy czytelnik wy³apa³, ¿e nie mam jakich¶ neokomunistycznych ci±gotek, itp., jak to siê wielu z kosmopolityzmem kojarzy. Ca³y problem z patriotyzmami i nacjonalizmami tkwi w tym, ¿e niemal ka¿dy cz³owiek uznaje stan obecny za tzw. status quo. Nikt normalny nie zaprzeczy, ¿e dobre jest np. ujednolicanie ¶rodka p³atniczego, wolno¶æ podró¿owania, obiektywna ocena innych ludzi, itd. Blokada pojawia siê, kiedy padaj± terminy „polska”, „polak”, „niemiec”, itd. Jestem w stanie zrozumieæ ró¿ne antagonizmy u osób w ¶rednim i starszym wieku. Wysoka swoboda kontaktu i rozumienia innych ludzi jest stosunkowo ¶wie¿a, a to ona kreuje pogl±dy w tych sprawach. Ka¿dy, ¶rednio rozgarniêty i ¶rednio zainteresowany histori±, mo¿e ³atwo siê dowiedzieæ, ¿e kraje z których wynikaj± dzisiejsze „narody” s± efektem tzw. przypadków historycznych. Naturalna jest rywalizacja firm, a nie sztucznie ulepionych zlepków ludzi, które kastruj± regionalne, ciekawe kultury, dla bezsensownej "jedno¶ci", bo akurat "tak wysz³o". Czê¶ciow± autonomiê w sprawach dotycz±cych swojej wyj±tkowo¶ci i specyfiki powinien mieæ ka¿dy ma³y region. Ca³a reszta spraw powinna byæ objêta uni± z pozosta³ymi. W wielu kwestiach dobrze by³oby, jakby ca³y ¶wiat by³ podobnie zjednoczony, co dzisiejsze kraje. Z drugiej jednak strony, nale¿a³oby przy owym zjednoczeniu dokonaæ maksymalnej mo¿liwej minimalizacji i indywidualizacji w tych sferach, gdzie nie niszczy ona obiektywnej p³aszczyzny porozumienia, wspó³pracy i wolnorynkowej konkurencji. Po co sztucznie hodujemy kraje? Czemu nie idziemy w stronê racjonalizacji przynale¿no¶ci? Nie dzia³ajmy emocjami, bo one s± zwodnicze. Dzia³ajmy za pomoc± rozumu.

III. Dlaczego to jest potrzebne?
Pierwszy raz w historii ¶wiata mamy realn± mo¿liwo¶æ na globalny dialog na wystarczaj±co przyzwoitym poziomie, aby kosmopolityzm sta³ siê mo¿liwy. Do tej pory wielkie masy ludzi si³± rzeczy egzystowa³y w ciemnocie wzglêdem ¿ycia osób w innych czê¶ciach ¶wiata. Poza tym, do kosmopolityzmu przekonuj± wszelkie logiczne przes³anki dotycz±ce celu ¿ycia. Celem przecie¿ jest cnota mi³o¶ci bli¼niego, a nie tworzenie makro-hedonizmu, czyli kraju. Nie da siê znale¼æ logicznego, ideologicznego argumentu przeciwko wolno¶ci ¿ycia w dowolnym miejscu, mo¿liwo¶ci komunikacji z ka¿dym, oraz mo¿liwo¶ci transportu, jak równie¿ odrodzenia realnych – regionalnych kultur, które sta³yby siê ¿ywym skansenem (przy normalnych podatkach, aby globalne firmy nie mia³y monopolu). Równie¿ niebezpieczeñstwo wojen by³oby obni¿one o ten g³ówny powód, jakim jest rywalizacja krajów i narodów. Przeludnione obszary nieco by siê rozlu¼ni³y, a miliony kilometrów kompletnie dzikich miejsc na ziemi, zyska³oby szanse na u¿ytkowanie. Rynek ¶wiatowy ustabilizowa³by siê. Brak marnowania pieniêdzy na rywalizacjê, w zamian której otrzymaliby¶my wspó³pracê, da³by wymierne skutki. Nast±pi³by wzrost piêtnowania negatywnych kultur, których absurdy by³oby widaæ wyra¼niej przy u³atwionej, ogólno¶wiatowej dyskusji, np. ekstremistycznych od³amów Islamu.

Spor± czê¶æ historii ¶wiata regiony ³±czy³y siê w coraz wiêksze. Dawa³o to rzecz jasna lepsze zarz±dzanie, wiêkszy efekt synergii, itd. Niestety, zaistnia³o wiele zbyt wielkich po³±czeñ, a sta³o siê tak g³ównie dlatego, ¿e ju¿ gdzie¶ jakie¶ wiêksze istnia³y i w pojedynkê ma³e jednostki nie da³yby rady siê im oprzeæ. Wygra³y te, które najprêdzej siê zorientowa³y, zjednoczy³y i utrzyma³y. Nie tworzy³y siê potem jeszcze wiêksze, bo nie by³o potrzeby i mo¿liwo¶ci. Tak przypadkowo powsta³e jednostki przetrwa³y i niekiedy trwaj± do dzi¶. Nie by³o to ¿adne dzia³anie ideowe i nie ma w nim warto¶ci. Jest to efekt zwyk³ego oportunizmu historycznego. Na pewnym etapie dziejowym, z po³±czenia kilku faktów (wzglêdne ¶rodki przekazu, do¶æ d³ugi starz historyczny, itp.) wynik³o to, ¿e niektóre podzia³y krajowo/narodowe siê zacementowa³y, a potem na zasadzie równi pochy³ej, ca³y proces siê zagalopowa³. Z chaotycznie „zjednoczonych” dla wygodnego zarz±dzania ziem, powsta³y „mityczne” narody i istniej± w umys³ach wielu ludzi do dzisiaj.

Do tej pory nie bardzo da³o siê z tym cokolwiek zrobiæ, bo zdecydowana wiêkszo¶æ ludzi by³a si³± rzeczy odseparowana od ¶wiata i ³atwo by³o im wierzyæ, ¿e tworz± jaki¶ sensowny fenomenologicznie „naród”. Nie by³o internetu, transport by³ trudniej dostêpny, a prasa g³ównie w najwiêkszych miastach. Dzisiejszy ¶wiat jest na swój sposób dziwny i niebezpieczny. Wszystko dzieje siê z wielkim rozmachem, mo¿na zrobiæ zarówno bardzo du¿o dobra, jak i bardzo du¿o z³a. ¦wiat w zasadzie w jednej sekundzie mo¿e ulec zag³adzie, ale i du¿o ³atwiej jest likwidowaæ patologie, bo s± do tego narzêdzia. Ju¿ do¶wiadczenia narodowo-socjalistycznych ateistów-buntowników pokaza³y w pierwszej po³owie XX wieku, ¿e mamy do czynienia z nowymi zagro¿eniami. Niech nie zwiedzie nas wra¿enie, ¿e zlikwidowanie tamtego, oznacza koniec problemów ludzko¶ci i okie³znanie ¶wiata. Musimy trze¼wo i racjonalnie patrzeæ na rzeczywisto¶æ, oceniaæ j± i przewidywaæ. Nie ma czasu na zabawy w przepychanki ¶miesznych krajów. Osoby rozumiej±ce to, powinny jak najszybciej dzia³aæ s³owem i czynem na rzecz jednoczenia siê ¶wiata w kluczowych kwestiach.

Dzi¶ mamy wrêcz sztuczne i „lewackie” zjednoczenie, ale tylko do poziomu zwanego "krajem”. Dalej jest anarchia i ba³agan – takiego stanu w obliczu mo¿liwo¶ci globalnego porozumienia nie powinni lekcewa¿yæ ludzie prawicowi. Lewica czêsto mia³a na swój sposób lepsze wyczucie wszelkich tendencji i to zawsze przynosi³o jej „sukces”, a sukces ów oparty na chaotycznym dzia³aniu i b³êdnych za³o¿eniach teoretycznych zmienia³ siê w pora¿kê. Tak by³o z „reformatorami” Ko¶cio³a, tak by³o z rewolucj± „Francusk±”, tak by³o z komunistami, tak jest i dzi¶. Ta „dobra”, ale i naiwna czê¶æ lewicy czuje, ¿e trzeba siê jednoczyæ. Czucie prawicy zawsze by³o nieco opó¼nione. Nie zreformowano Ko¶cio³a racjonalnie i logicznie w tych punktach, gdzie by³o trzeba, wiêc kto¶ zrobi³ to „na chama”. Maria Antonina nie „czu³a”, ¿e robienie sobie wioski alpejskiej pod Pary¿em mo¿e zostaæ ¼le odebrane, wiêc poczu³a smak ¶mierci. Analogicznie, carat nie „przeczuwa³” na czas, ¿e ¶wiat siê zmienia i wkrótce przesta³ istnieæ. Trzeba nam byæ prawicowymi, ale i dynamicznymi.

O ile w kontek¶cie istnienia kosmopolityzmu, logiczne jest swobodne przekraczanie granic, wolno¶æ zamieszkania i obiektywno¶æ oraz wolno¶æ w samo tworzeniu siê kultur, o tyle dziwiæ mo¿e postulat dotycz±cy wspólnego jêzyka. Có¿, nie jestem skrajnym libera³em ani libertarianinem, aby uwa¿aæ, ¿e wszystko zrobi siê samo. Prawda jest taka, ¿e na ¶wiecie jest ogrom jêzyków i ludzie bez mo¿liwo¶ci normalnego porozumiewania siê bêd± strasznie d³ugo likwidowaæ bezsensowne podzia³y. Nie da siê ukryæ, ¿e rzadko uczymy siê jakiego¶ jêzyka, bo akurat nam siê wybitnie podoba. Zwykle ma to podtekst praktyczny, ekonomiczny, itp.

W zwi±zku z powy¿szym, zamiast w ró¿nych miejscach uczyæ siê ró¿nych jêzyków, próbuj±c zgadn±æ, co siê mo¿e przydaæ, lepiej, jakby zarz±dcy z mo¿liwie jak najszerszej czê¶ci ¶wiata (a najlepiej ca³ego) siê dogadali i wprowadzili angielski, jako dodatkowy jêzyk. Wtedy ka¿dy cz³owiek zna³by swój rdzenny jêzyk (co wiêcej, móg³by siê on swobodnie rozwijaæ w danej mikrokulturze, lub zagin±æ, je¶li jest niepotrzebny), a równocze¶nie móg³by dogadaæ siê ze wszystkimi na ¶wiecie tym wspólnym, nie trac±c czasu na naukê jêzyka, która dzia³aby siê mimowolnie. Trudno zaprzeczyæ, ¿e jest to o wiele lepsze ni¿ chaos w tej sferze, jaki dzi¶ mamy. Nie przeczy to tak¿e naszej wolno¶ci, bo mo¿emy siê uczyæ, czego chcemy, nie godzi te¿ w godno¶æ, bo nauczanie nie by³oby narzucone wbrew woli, a jedynie intuicyjne i samoistne, a to ró¿ne p³aszczyzny.

Jest jeszcze jeden powód, dlaczego kosmopolityzm jest potrzebny. Zak³adaj±c moj± interpretacjê tego pogl±du, czyli ogromn± ilo¶æ bardzo ma³ych jednostek zarz±dczych – charakteryzuj±cych siê unikatow± kultur±, powi±zanych uni± prawn± na mo¿liwie jak najwiêkszym obszarze, pozostaje dylemat, jaka forma sprawowania w³adzy by w nich panowa³a. Nie jestem monarchist±, bo taki g³osi, ¿e w³adza absolutna rozwi±zuje wszystkie problemy, a ja tak nie uwa¿am, jednak nie da siê zaprzeczyæ, ¿e silna, scentralizowana w³adza jest najskuteczniejsza. Problemem jest jej nieprzewidywalno¶æ i zale¿no¶æ od tej nieprzewidywalno¶ci. Warto odnotowaæ cztery cechy w³adzy w kontek¶cie ma³ych jednostek zarz±dczych:
- silna w³adza (socjaldemokratyczna te¿ z reszt±) ma tam najmniejsze pole do wszelkich przekrêtów, ukrywania z³ych decyzji, itp., bo skutki wszelkich dzia³añ widaæ jak na d³oni;
- w³adca ma naturalny hamulec moralny, gdy¿ na swój sposób ze „wszystkimi” ma jakie¶ relacje. Im mniejsza ilo¶æ ludzi jest pod jednym zarz±dem, tym bli¿sze i bardziej osobiste s± ich relacje;
- w zwi±zku z powy¿szymi, nawet demokracja dzia³a tam lepiej, bo ma³a ilo¶æ postaci zdolnych zarz±dzaæ przypada na ma³± ilo¶æ manewrów i ma³± ilo¶æ statystycznych ludzi, czyli potencjalnych ofiar propagandy;
- nie da siê zbudowaæ du¿ego wojska, czy innych si³ zbrojnych, które mog± zdzia³aæ wiêcej, ni¿ tylko utrzymaæ porz±dek w rz±dzonym terenie.
Dobrym przyk³adem na powy¿sze my¶lniki jest nadzwyczajny przypadek Liechtensteinu, gdzie ¿yje niespe³na 40 tys. ludzi i w 2003 roku, demokratycznie zag³osowali oni za zwiêkszeniem zakresu mo¿liwo¶ci w³adcy i obecnie s± one bardzo szerokie. Gdyby po³±czyæ powy¿sze fakty z rzeczywisto¶ci± kosmopolitañsk±, to doszed³by oczywi¶cie ostracyzm z³ych zarz±dców przez porównanie z tymi, z okolicznych kultur, a wiêc szansa dla „wyskokowców” by³aby w zasadzie zerowa.

Podsumowuj±c ten dzia³, chcia³bym opisaæ pewien dysonans. Wielu czo³owych polityków prawicowych (i tych „prawicowych”) stawia sobie jako sztandar has³a dotycz±ce autonomiczno¶ci, suwerenno¶ci, itp. Czym jest suwerenno¶æ? Ano zasadniczo jest mo¿liwo¶ci± samodzielnego decydowania o funkcjonowaniu danego obszaru. Taki cel wynika z priorytetowego stawiania interesu kraju, co jest promowaniem zbiorowego hedonizmu, a w najlepszej mo¿liwo¶ci witalizmu (w nawi±zaniu do piramidy warto¶ci). Patrz±c logicznie, autonomiczno¶æ potrzebna jest w tych sprawach, w jakich dany region jest wyj±tkowy. W pozosta³ych kwestiach potrzebny jest dialog i wspó³praca. Zrozumia³e jest, ¿e polityk pochodz±cy z danego kraju, chc±cy np. zlikwidowaæ socjalizm, musi si³± rzeczy zacz±æ od tego¿ kraju, bo ma tam najwiêksze szanse. Wielu jednak mówi tak, jak gdyby si³a dzia³ania idei przez nich reprezentowanych mia³a sens tylko w okre¶lonej grupie ludzi, czyli ¿yj±cych w danym kraju, tak jakby to by³a ich odrêbna, wy¿sza „rasa”, a inne ich nie interesuj±. To nie ma sensu. Kurczowe trzymanie siê obecnego stanu jest dzia³aniem bezideowym. Bez pomys³u na wykorzystanie nowych mo¿liwo¶ci, jakie daj± obecne czasy. Wszystkie ró¿nice miêdzy lud¼mi wynikaj± z okre¶lonych czynników i wystarczy uporz±dkowaæ pewne sprawy, aby negatywne ró¿nice zanika³y. Wielu sceptyków i tak bêdzie wiedzieæ swoje, ale ¿aden mi nie zaprzeczy, ¿e obecne czasy s± zupe³nie inne ni¿ wszystkie do tej pory, spowodowa³y nieodwracalne skutki, oraz powoduj± nowe mo¿no¶ci. Nie wystarcza dzi¶ mówiæ prawdê o gospodarce, sprawowaniu w³adzy, ³adzie spo³ecznym, czy szacie moralnej, bo to ma³o kogo interesuje, ma³o kto siê na tym realnie zna. Ludzie s± przyzwyczajeni do socjaldemokracji i dok±d nie dostan± nowego, pozytywnego impulsu, który da im wyczuæ, ¿e dana ideologia jest ¶wie¿a, pozostan± przy socjaldemokracji, bo do zniewolenia przywykli, a wielu siê nawet zdaje, ¿e im siê podoba. Poza tym, rozwój techniczny pozwala ¿yæ na wysokim poziomie pomimo socjalizmu, tyle ¿e organizuje spo³eczeñstwo tak, aby wszyscy harowali jak wo³y, ale i do tego lud jest przyzwyczajony, wiêc tak czy owak, aby ruszyæ pewne rzeczy do przodu, potrzebna jest wiêksza dawka nowej jako¶ci, ni¿ ta dzisiejsza, prawicowa jako¶æ.

IV. Dlaczego to mo¿liwe?
Ju¿ widzê marudzenie wszystkich sceptyków i skrajnych konserwatystów, wiêc przytoczê kilka faktów ukazuj±cych dzia³anie w praktyce promowanych przeze mnie idei.

Wypiszê je, jako adnotacje do punktów z dzia³u II.

Ad.1
W Kanadzie mieszkaj± ludzie z dawnej Francji i Wielkiej Brytanii, a dzi¶ s± jednym krajem. Funkcjonuj± tam dwa jêzyki urzêdowe i efekt jest taki, ¿e praktycznie wszyscy mówi± po angielsku. Generalnie, angielski niemal mimowolnie sta³ siê wspólnym jêzykiem ¶wiata i a¿ prosi siê, aby kto¶ to wykorzysta³. W Rosji wiele regionów ma swoje rdzenne nazwy i czê¶ciow± autonomiê, a jêzykiem urzêdowym jest rosyjski i odpowiedni jêzyk rdzenny, czyli rosyjski spe³nia tu funkcjê tego „wspólnego”. Dzia³a to ¶wietnie na niemal ca³ym terenie Rosji. Oczywi¶cie nauka jêzyka wspólnego dla ca³ego ¶wiata, wi±za³aby siê z nauk± kolejnego dla tych, którzy nie maj± styczno¶ci z „wybranym”, np. angielskim, ale có¿, to samo kiedy¶ by³o przed powy¿szymi ludami, a teraz dzia³a bardzo dobrze. To jest kwestia jednego pokolenia, albo i mniej. Przecie¿ poza mimowoln± nauk±, co bardziej ambitni, mogliby wykupiæ sobie lekcje w jakich¶ szko³ach i szybciej nabyæ umiejêtno¶ci do porozumiewania siê z ka¿dym na ¶wiecie.

Ad.2
Có¿, tutaj przyk³adów te¿ jest mnóstwo. Wy¿ej wymieniona Rosja mo¿e byæ jednym z nich, ale w UE tak¿e wiele towarów mo¿na przewoziæ bez podatku oraz mo¿na siê osiedlaæ, gdzie siê chce, jak równie¿ w sporej czê¶ci waluta jest jedna. To jest o tyle lepszy przyk³ad, ¿e jeszcze niedawno kraje w UE by³y mocno wyobcowane, o wojnach nie wspominaj±c. Dzisiaj mo¿na siê bez problemu przemieszczaæ z baga¿em podrêcznym przez wiêkszo¶æ z nich. Szczerze powiedziawszy, trudno mi znale¼æ jakiekolwiek, aspiruj±ce do obiektywnych argumenty przeciwko brakowi op³at i podatków celnych, oraz ujednoliceniu waluty, bo wiêkszo¶æ znanych, wynika tylko i wy³±cznie z uznawania obecnych podzia³ów za fundament. W sposób niezaprzeczalny, u³atwianie przemieszczania siê i p³acenia daje na ka¿dym obszarze obiektywizacjê gospodarki, lepsze relacje miêdzyludzkie i brak punktu zaczepnego do bezsensownego spo³ecznie biznesu, jakim s± dzi¶ kantory i wszelkie inne zarabianie na kursach walut.

Ad.3
Tutaj przyk³adem mo¿e byæ emigracja do Wielkiej Brytanii. To normalne, ¿e s± zak±tki bogatsze i biedniejsze, wiêc dobrze jak mo¿na sobie wybieraæ, gdzie chce siê ¿yæ, a oczywi¶cie ka¿dy wybór ma swoje wady i zalety. W zjednoczonym ¶wiecie te¿ by tak by³o, ale nie da³oby siê „hodowaæ” spo³eczeñstw „do roboty” i spo³eczeñstw „do wypoczynku”, jak jest to dzi¶. Przyk³adem negatywnym do tego punktu s± ludzie uciekaj±cy z krajów arabskich. Nie tylko musz± nielegalnie uciekaæ, ryzykuj±c zdrowie, ¿ycie, a tak¿e ewentualn± odsy³kê, ale wielu z nich ¿yje potem z socja³u w Europie i odzwyczaja siê od zale¿no¶ci praca-pieni±dze. Gdyby wolno by³o uciekaæ z krajów ekstremistycznego Islamu (regiony o¶cienne by na to zezwala³y, a nawet pomaga³y), a jednocze¶nie nie by³o socjalizmu, to ich problem szybko sam by siê rozwi±za³ – uciekaliby dla wolno¶ci i ¶wiat by to widzia³, w tym ¼li zarz±dcy emigracyjnych krajów. Mitem jest, ¿e Islam jest jakim¶ zagro¿eniem dla ¶wiata. Zagro¿eniami s± ateizm, socjalizm i wynikaj±cy z nich hedonizm. Z punktu widzenia pokoju na ¶wicie, zagro¿eniem s± tylko i wy³±cznie Chiny (plus ewentualnie „wariaci” z broni± atomow±), bo jest tam bardzo du¿o ludzi, którzy nie maj± odpowiedniego dystansu kulturowego i je¶li nagle urodzi siê tam jaki¶ „Hitler”, to zrobi z ich umys³ami wszystko – tyle, ¿e jest ich „trochê wiêcej”, a okrzesania mog± mieæ mniej, ni¿ obyci ze ¶wiatow± cywilizacj± mieszkañcy III Rzeszy. Je¶liby ludzie z Chin mogli zostaæ wypuszczeni do ¶wiata, to narastaj±cy problem roz³adowa³by siê, a przy dzisiejszej technice, wystarczy zlikwidowaæ socjalizm i szybko poziom ¿ycia bez pó³ darmowych produktów z Chin i wykopalisk z Afryki mimo to siê utrzyma. Wszystkie mo¿liwe przyk³ady otwierania granic pokazuj±, ¿e gospodarka siê stabilizuje, a poziom ¿ycia obiektywizuje.

Ad.4
W USA na ogromnym obszarze (podobnym do „cywilizowanej” czê¶ci Europy) ¿yj± ludzie, którzy funkcjonuj± w odrêbnych jednostkach administracyjnych, ale przez brak opisanych przeze mnie patologii, traktuj± siebie normalnie, wypowiadaj± siê obiektywnie. Nikt nie widzi w mieszkañcu Luizjany „luizjañczyka”, a je¶li nawet tak, to dlatego i w takiej konwencji, ¿e jest tam co¶ naturalnego i specyficznego, np. bagna, a zatem zdolno¶æ ¿ycia na nich jest podkre¶lana. W europejskich krajach te¿ raczej nie mówimy na kogo¶ z innego województwa „¶wiêtokrzyskanin”, a nawet je¶li tak, to w konwencji odwo³uj±cej siê do nietypowego ¶rodowiska, np. „¶l±zacy” przez przemys³ górniczo-hutniczy i specyficzny akcent. Jedyn± p³aszczyzn±, gdzie ludzie brutalnie, ale i w miarê logicznie maj± obsesjê na punkcie swojego realnego regionu, to sport. Trudno mi odnale¼æ konkretny przyk³ad na obiektywny komentarz sportowy oraz jako¶ dowie¼æ jego wy¿szo¶ci, ale z pewno¶ci± siê takie zdarzaj±. Przyk³adem mo¿e byæ sytuacja, kiedy rywalizuj± zawodnicy czy dru¿yny z innych krajów ni¿ komentatorzy i wynik nie ma wp³ywu na klasyfikacje kraju komentuj±cego. Ka¿dy musi sam zauwa¿yæ, ¿e je¶li uprzedzenia nie kieruj± naszym zainteresowaniem dla sportu, to takie neutralne zmagania, bez obsesji na punkcie jednego zawodnika/dru¿yny, a z nastawieniem na sam wynik sportowy, s± du¿o ciekawsze i lepiej spe³niaj± idee sportu. Oczywi¶cie, ka¿dy ma jakie¶ sympatie w sporcie. Sympatie do realnie znanych i miejscowych zawodników s± du¿o lepsze, ni¿ do sztucznie powi±zanych z nami, krajowych. Najlepsze s± jednak takie, kiedy wynikaj± z dopasowania naszych, subiektywnych cech charakteru, temperamentu i pogl±dów, do profilu danego sportowca. To sprawdzi³em sam na sobie i mogê przysi±c, ¿e siê da wyleczyæ ka¿de skrzywienie, je¶li tylko siê chce.

Ad.5
W Europie przyk³adem na dobr±, czê¶ciowo autonomiczn± kulturê mo¿e stanowiæ wyspa Man. Wyspa ma w³asny rz±d prawicowy, jest jednym z tzw. rajów podatkowych, które niestety topniej± przez socjaldemokratyczn±, imperialn± politykê Unii. Nie obowi±zuj± na wyspie Man ¿adne dyrektywy Unijne w sprawie gospodarki, ograniczeñ wolno¶ci osobistej, itp., bo Man oficjalnie nie jest w Unii, ale mo¿na tam w miarê swobodnie podró¿owaæ, gdy¿ za politykê zagraniczn± odpowiada Wielka Brytania, bêd±ca w Unii, ale niestety nie w uk³adzie z Schengen, wiêc swoboda nie jest pe³na. Nie jest to idealny przyk³ad, bo trudno w tak zdziwacza³ych czasach o idea³ w samym sercu zdziwaczenia, czyli w Europie, jednak obrazuje on zalety zarz±dzania w ma³ej jednostce. Jeszcze do niedawna Andora by³a przyk³adem na kulturê, która mog³aby stanowiæ niemal wzór tego, jak powinny wygl±daæ regiony administracyjne, jednak jednym z jej wspó³zarz±dów jest prezydent Francji, czyli aktualnie socjalista, wiêc Andora traci z roku na rok. Patrz±c poza Europ±, to niemal idea³em s± Zjednoczone Emiraty Arabskie. Niew³a¶ciwa jest tam tylko szata moralna w prawie, bo inspirowana nieprawdziw± religi±, czyli islamem (jednak sam sposób u¿ycia religii do ustanowienia ³adu spo³ecznego jest bardzo dobry, bo chocia¿ jest religia przewodnia, to jest ca³kowita wolno¶æ religijna i s± inne ko¶cio³y, np. Katolickie). ZEA sk³adaj± siê z siedmiu Emiratów, a w ka¿dym jest w³adza absolutna (przekazywana z ojca na syna) i ca³kowity brak socjalizmu, oraz ingerowania w wolno¶æ osobist±. ZEA maj± powierzchniê minimalnie wiêksz±, ni¿ Czechy (z czego po³owa to nieu¿ytek – pustynia) i wspó³pracuj± tam owocnie w³adcy z siedmiu sk³adowych emiratów, a tak¿e wybieraj± w³adze dla ca³ego „kraju”, chocia¿ z Europejskimi krajami to wiele wspólnego nie ma. Pomimo posiadania tylko jednego, konkretnego surowca (ropy naftowej), ten kraj przez dobre zarz±dzanie i porz±dek, doprowadzi³ do sytuacji, ¿e wiêkszo¶æ PKB generuj± us³ugi bankowe, z których korzysta zniewolona, skorumpowana i zad³u¿ona Europa. Ma³e jednostki zarz±dcze to wyj±tkowe kultury, skuteczno¶æ, bezpieczeñstwo, moralno¶æ i dobre uk³ady z pozosta³ymi.

Skoro mamy ju¿ opisane przyk³ady na moje postulaty, to uzmys³owiê jeszcze, co musia³oby siê staæ w Europie, aby ¶wiat poszed³ realnie do przodu w tej kwestii.
Podstaw± jest popularyzacja tendencji kosmopolitycznych. Gdyby uzyska³y one powiedzmy 10% poparcia w UE, to zapewne zosta³aby uchwalona jaka¶ ustawa o dodatkowym, wspólnym jêzyku (zak³adam, ¿e waluta, wolno¶æ zamieszkania, pracy i podró¿owania ju¿ by by³a), gdy¿ to jest najprostszy krok. Du¿o zmieni³by on na plus i da³ fundament pod dalsze dzia³anie. Kolejnym krokiem powinno byæ zlikwidowanie granic obecnych krajów i takie uformowanie granic nowych, mniejszych jednostek, aby regiony o¶cienne dawnych podzia³ów, stanowi³y jednostki po³±czone. Unia powinna zarz±dzaæ ogólnym profilem gospodarki, jêzykiem, relacjami z reszt± ¶wiata, itd. - wszystkim tym, co lepiej robiæ w skali makro. Dalej, pozostaje mieæ nadziejê, ¿e po kilku-kilkudziesiêciu latach, kolejne czê¶ci ¶wiata bêd± wzorowaæ siê na Europie. Zapewne zwiêkszaæ siê bêdzie ³atwo¶æ komunikacji i trudno¶æ w ukrywaniu prawdy, wiêc tak¿e odciête od ¶wiata spo³eczno¶ci zrozumiej±, jak funkcjonuje rzeczywisto¶æ, co doprowadzi do utraty si³y sprawczej podmiotów, które utrzymuj± masy ludzi w ciemnocie i zamkniêciu. Dalsze prognozy s± zbêdne, bo zbyt dalekosiê¿ne i trzeba robiæ je na bie¿±co.

Podsumowanie.
Mam nadziejê, ¿e ten tekst zniechêci³ chocia¿ niektórych do „polaczkowania” i zainspirowa³ do szerszego spojrzenia na ludzko¶æ jako ca³o¶æ, oraz na relacje ludzi, jako jednostek. Przy wszystkich wadach wynikaj±cych z naszych dziwnych czasów, to jedno siê polepsza. Nie bójmy siê zmian, kiedy jawnie nie widaæ w nich przes³anek z³a. Z³em s± bezpodstawne antagonizmy.

W wielu pro patriotycznych i pro nacjonalistycznych tekstach, które aspiruj± do bycia ideologicznymi, s± zawsze jakie¶ b³êdy. Najczêstszy b³±d to udawanie, ¿e wszelkie dobre warto¶ci nie maj± sensu bez sztucznych krajów. Pisze siê, ¿e na wojnie „oczywi¶cie trzeba walczyæ”, a je¶li wojny nie ma, to patriotyzmem jest dawanie dobrego przyk³adu, dbanie o rodzinê, ¶wiadomo¶æ historii, itd. Fakty s± takie, ¿e sens warto¶ci moralnych wynika z naszego cz³owieczeñstwa, które mo¿na stwierdziæ po cechach cz³owieka i metafizycznych okoliczno¶ciach naszego ¿ycia. Relacje rodzinne i ze znajomymi s± fenomenologicznie i biologicznie uzasadnione. Kraje i narody nie s±.

Obecne podzia³y wynikaj± z przypadków i nie ma siê nad czym rozwodziæ. W normalnej sytuacji kultura, jêzyk, itp. zmieniaj± siê mniej-wiêcej p³ynnie. W dzisiejszych podzia³ach jest d³ugo, d³ugo nic, a potem nagle granica. Historia jaka jest, wiadomo, ale sk±d¶ siê ona bierze i podobnie jak poprzednie pokolenia, tak i my musimy j± pisaæ adekwatnie do okoliczno¶ci, a nie jak gamonie, ale i nie jak „frajerzy”. Do tak uwielbianej przez prawicowych polityków „polski” mo¿na by³o przypisaæ w IX-X wieku te same epitety, które dzi¶ przypisuje siê idei Unii czy kosmopolityzmu ogólnie. Pamiêtajmy, ¿e warto¶ci moralne nie maj± nic wspólnego z obecnymi podzia³ami, a przynale¿no¶æ kulturow± powinni¶my kreowaæ logicznie, a nie emocjonalnie.

Nie ma mo¿liwo¶ci, aby ludzie mieli co¶ przeciwko postulatom, o których piszê. Jedynie ludzie, którzy sobie uroili gloryfikacjê swojej niemal „aryjsko¶ci” w kontek¶cie istniej±cych podzia³ów, byliby zawiedzeni. Podstawowy problem we wprowadzaniu zmian to socjaldemokratyczne grupy interesów, jednak ich si³a zale¿y tylko i wy³±cznie od liczebno¶ci chêtnych do zmian. Naturalne kultury s± wybite jak mamuty i mamy sztuczn± równo¶æ oraz jedno¶æ narodu, zamiast p³ynnych i racjonalnych zmian kulturowych.

Przy odrobinie chêci, ka¿dy sobie mo¿e sam znale¼æ pokrycie w rzeczywisto¶ci moich postulatów. Ani „polacy”, ani „pañstwo polskie” nie jest nikomu do niczego potrzebne. W jego miejsce mog± powstaæ setki ciekawych i ró¿norodnych kultur, swobodnie wspó³pracuj±cych, konkuruj±cych i porozumiewaj±cych siê z innymi lud¼mi na ¶wiecie. Gdyby przy tym nie by³o socjalizmu w tych jednostkach, to równie¿ pod k±tem architektury, potraw, strojów, itp., te kultury by siê rozwinê³y, bo globalne firmy nie mia³yby monopolu i musia³yby ostro konkurowaæ z regionalnymi.

Na tym polega rozwój i pisanie historii, ¿e wszystko kiedy¶ by³o nowe, a z czasem jest stare. Narody i pañstwa wykastrowa³y wszystkie kultury wewn±trz siebie, jak tylko siê da. Trzeba byæ za¶lepionym, aby tego nie widzieæ. Wszystkie kroki cywilizacyjne dzia³y siê wtedy, kiedy mog³y. Teraz mo¿e zadziaæ siê w³a¶nie ten - kosmopolitañski. Czê¶æ zadañ administracyjno-obliczeniowych mog± robiæ komputery i to jest wielki kapita³ oraz mo¿no¶æ. Cz³owiek ma kilka zasadniczych atrybutów i cech, jakich komputery nie posi±d±. Jest to kreatywne my¶lenie, wolna wola, sumienie, relacje z innymi, itd. W³a¶nie ze wzglêdu na nie, cz³owiek jest potrzebny jako zarz±dca ma³ych jednostek, jak równie¿ jest potrzebny, aby podejmowaæ kluczowe decyzje na poziomie ca³ego ¶wiata.

Nie ma ¿adnej ró¿nicy jako¶ciowej pomiêdzy lud¼mi w ró¿nych krajach, do tego obecne podzia³y generuj± marno¶æ zasobów i pracy w bardzo wielu sferach, które id± na dziecinne przepychanki. Ca³y problem z patriotyzmami i nacjonalizmami polega na tym, ¿e wystarczy otworzyæ oczy, a potem otwieraæ oczy tym, którzy siê nie interesuj± sprawami ideologicznymi, bo im jest trudniej, gdy¿ bior± przyk³ad „z góry”. Mój kosmopolityzm jest zwyczajnym wnioskiem z nowych mo¿no¶ci, jakie daje dzisiejsza rzeczywisto¶æ. Szkoda, ¿e wiêkszo¶æ prawicy ¿yje w ¶wiadomo¶ci przed XX wiekiem.

Pamiêtajmy, ¿e co jak co, ale niszczenie siê nawzajem jest bez sensu, a o wiele lepsza jest wspó³praca. Jest to teza tak fundamentalnie nie do obalenia, i¿ trzeba byæ fanatykiem, aby tego nie widzieæ. Przed ludzko¶ci± za „x” lat stan± jakie¶ „dziwne”, nieznane dot±d problemy. Lepiej, ¿eby ¶wiat by³ okrzesany i racjonalnie podejmuj±cy decyzje, a nie uwik³any w walki kogutów, bo w³a¶nie tak to z boku wygl±da.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • sliwowica.opx.pl